Najbardziej pojebany tekst jaki kiedykolwiek słyszałem?
"Prawdziwi przyjaciele są obok Ciebie zawsze i zawsze będą."
Nie - nie będą. Oni o tym nie muszą wiedzieć... ale jeśli się dowiedzą...
Nie. Najbardziej prawdziwi przyjaciele będą obok Ciebie, nawet wtedy, jak raptem się okaże, że coś jest z Tobą nie tak. Możesz nagle trafić na nich dawno po latach. Możesz ich nie widzieć 20 lat, a nawet więcej. Ale jak się raptem pojawią, to wiesz, że to oni.
Mam takiego przyjaciela. Możecie mi tym samym zazdrościć. Spotkałem go raptem po 20 latach na zwykłym przystanku autobusowym. Od razu wiedziałem, że to on. On od razu on wiedział, że to ja.
Swojego czasu byłem gwiazdą elokwencji i brylowałem na imprezach. To się bardzo szybko zmieniło po tym jak pewne korpo (jedne i drugie) stwierdziło, że zrobienie z Niedzielskiego kozła ofiarnego będzie na topie.
On nie wiedział. Nie miał pojęcia. Po prostu wpadł na mnie. Nie układało mu się też do końca w życiu. Ale odnowiliśmy znajomość.
Kilka lat później trafiłem do szpitala... tak obecnie nie mam nogi. Był przy mnie i odpowiadał na moje potrzeby. Zawsze.
Ostatnio sobie tak to wszystko przeliczyłem, przeobraziłem i wychodzi na to, że poza nim nie mam ŻADNEGO prawdziwego przyjaciela. I wiecie co? Mam to w dupie... bo mam jego... dzięki Tomek, że jesteś...
"Prawdziwi przyjaciele są obok Ciebie zawsze i zawsze będą."
Nie - nie będą. Oni o tym nie muszą wiedzieć... ale jeśli się dowiedzą...
Nie. Najbardziej prawdziwi przyjaciele będą obok Ciebie, nawet wtedy, jak raptem się okaże, że coś jest z Tobą nie tak. Możesz nagle trafić na nich dawno po latach. Możesz ich nie widzieć 20 lat, a nawet więcej. Ale jak się raptem pojawią, to wiesz, że to oni.
Mam takiego przyjaciela. Możecie mi tym samym zazdrościć. Spotkałem go raptem po 20 latach na zwykłym przystanku autobusowym. Od razu wiedziałem, że to on. On od razu on wiedział, że to ja.
Swojego czasu byłem gwiazdą elokwencji i brylowałem na imprezach. To się bardzo szybko zmieniło po tym jak pewne korpo (jedne i drugie) stwierdziło, że zrobienie z Niedzielskiego kozła ofiarnego będzie na topie.
On nie wiedział. Nie miał pojęcia. Po prostu wpadł na mnie. Nie układało mu się też do końca w życiu. Ale odnowiliśmy znajomość.
Kilka lat później trafiłem do szpitala... tak obecnie nie mam nogi. Był przy mnie i odpowiadał na moje potrzeby. Zawsze.
Ostatnio sobie tak to wszystko przeliczyłem, przeobraziłem i wychodzi na to, że poza nim nie mam ŻADNEGO prawdziwego przyjaciela. I wiecie co? Mam to w dupie... bo mam jego... dzięki Tomek, że jesteś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz