środa, 23 października 2019

Bezsenność w Seatlle - na Pradze.

Zawsze lepiej czułem się po zmroku (bo my wampiry). Ogólnie lubię światło, ale wolę mrok. Muzyka brzmi wtedy zdecydowanie lepiej. Ciało nagiej kobiety, do której za chwilę się dobierzesz również wygląda lepiej (sorry Drogie Panie). Oczu mrużyć nie trzeba przed słońcem. Jeden ze zmysłów - czyli dotyk, funkcjonuje wtedy też lepiej. Póki zasuwałem w Corpo i poza Corpo, jak normalny biały człowiek - było ciężko.

Znacie zapewne ten stan? "Jak za chwilę się nie położę, to jutro będę umierał w fabryce". Każde z Was zapewne przeżywało takie sytuacje, zwłaszcza po nieoczekiwanych imprezach, które pojawiły się na przykład w środku tygodnia. Moja stara ekipa Polcardowska zapewne to potwierdzi.

Wraz z utratą kończyny zasadniczo to się bardzo zmieniło. I zasadniczo na plus. Uwolniłem się od tego. Zdecydowanie. Śpię kiedy chcę. Wstaję kiedy chcę. Kurde - że ja na to wcześniej nie wpadłem, żeby ujebać sobie po prostu nogę. Tym samym - wierzcie mi percepcja zmienia się w raz ze stanem fizycznym.

No dobra. Ale ja nie o tym. Dzisiaj (jakie dzisiaj - to już wczoraj było) obudził mnie dzwonek domofonu. Moja opiekunka ma kod do domofonu, żebym się nie musiał wysilać podnosząc rękę i zdejmować słuchawkę domofonu, żeby ją wpuścić (zasadniczo sięgam, ale po co mam nadwyrężać mięśnie jakieś tam). Południe już było. Nawet trochę po. A ja po kolejnej serii seriali zasnąłem dopiero gdzieś o 6 rano. Zrywam się... wskakuję na bolid... otwieram jej drzwi... i nadal będąc jeszcze na planecie snu mówię: - Prawe koło trzeba napompować... bo mnie znosi...   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz