wtorek, 29 października 2019

I DON'T WANT TO LIVE ON THIS PLANET ANYMORE!

A dzisiaj z innej beczki. Zostawmy temat kuternogów, fantomów i tuningu wózków inwalidzkich. 😋

Jakiś czas temu dodałem do obserwowanych przeze mnie osób w świecie Twittera samego POTUS-a.

Obserwuję jego wpisy już od dosyć dawna i mam pewne obawy, że ta planeta zmierza całkowicie w kierunku tego, co można było obejrzeć w komedii "Idiocracy" z 2006 roku. 

Prezydent zasadniczo największego mocarstwa na świecie, zachowuje się w internecie jak gimbus, który odkrył nagle jak działa CheatEngine i myśli, że da się tę apkę wykorzystać w każdej grze. 

Spierający się ze swoimi oponentami online, przy zachowaniu wszelkich zasad totalnej "gównoburzy", używający słów, których znaczenia sam nie rozumie, przekręcający obcobrzmiące dla niego nazwiska na zasadzie skojarzonek z nazwami potraw, które kiedyś spożywał?

Początkowo podejrzewałem, że za jego twittami stoi jakiś inny majordomus pokroju Setha z House Of Cards (swoją drogą tak zjebać ostatni sezon przez durne #meeto?), i to właśnie on, kreuje jego wizerunek. 

Ale wszystko wskazuje na to, że po dniu pełnym atrakcji POTU-s faktycznie sam zasiada do klawiatury i daje upust swoim nieoczekiwanym reakcjom, nad którymi w Białym Domu już nikt nie panuje.

Naszego Adriana widzę podobnie, ale to jest mniejsza skala, i nie ta liga. Nasz wspaniały polski pisarz SF Stanisław Lem nie mylił się, mówiąc "zanim nie poznałem Internetu - nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów". No są, istnieją. Niektórzy nawet są prezydentami światowych mocarstw. Jak widać.

Chciałbym jednak od razu podkreślić, że ich oponenci wcale nie są lepsi. Nie jest tak, jak twierdzi Prezes, że białe jest białe i vice versa. Sęk w tym, że odcienie szarości obecnie można obejrzeć wyłącznie na filmach i to w dodatku tragicznych ekranizacjach, równie tragicznych powieści, którymi podniecają się zdesperowane seksualnie kobiety, które po skończeniu studiów nie mogą jednak znaleźć pracy w zawodzie (przepraszam Was Panie, ale same sobie wybrałyście taki, a nie inny kierunek). 

Cieszę się, że ja jednak mimo pewnych niedogodności jakie mnie ostatnio spotkały nadal "słyszę w kolorach i widzę dźwięki".  😋 I nadal potrafię sprostać zadaniom takim, jak wczorajsze - czyli poszlachtowanie z wprawą Dr. Lectera, tej małej 15 kilogramowej rudej (już lekko zzieleniałej) suki, która przez prawie dwa tygodnie leżała u mnie w kuchni... Świadków nie było. O tym wiemy tylko ja i moja kamera HD. Jej resztki poleciały do śmietnika (i to jest ta chwila, w której powinniście się zacząć bać....)
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Jej wnętrzności suszą się u mnie na parapecie i od rana spokojnie je stopniowo spożywam...

Misiek.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz