Wysłałem dzisiaj Paulinę (moja opiekunka) do sklepu, który mam niedaleko, po kule. Mam już kule, które dostałem od mojej koleżanki Frytki, ale musiałem ciotce oddać takie, które dostałem od niej, znaczy ciotki, ale były inne, a już ich nie miałem, bo oddałem osobie potrzebującej. Jak ktoś zrozumiał sens tego zdania - to niech czyta dalej. Jak nie - to niech wróci i przeczyta jeszcze raz, :P
W każdym bądź razie Paulina kupiła kule. Przyniosła je do domu. Oglądam je i mówię:
- Ale Pani Paulinko. Kupiła Pani dwie różne kule.
- Jak to różne. A to nie powinny być identyczne? I tu wpadła w lekki stupor.
- Nie Pani Paulinko, obie kule mogą być takie same. W zasadzie identyczne. Ale sęk w tym, że tutaj jedna jest czarna, a druga srebrna i dwóch różnych firm.
Paulina w śmiech. I mówi: - O rany, bo ja przez chwilę pomyślałam, że są inne do prawej i lewej nogi :)
Na obronę Pauliny mam to, że Pani w sklepie zapakowała jej kule w folię, i Paulina nie widziała co niesie. To Pani w sklepie miała swój dzień :)
Jakbym wiedział, że potrzebujesz to bym Ci swoje stare oddał.
OdpowiedzUsuń