Zanim straciłem stopę, oczywiście słyszałem o takim zjawisku, ale nigdy nie przypuszczałem, że jest tak niesamowite. Mózg jednak łatwo oszukać i jak widać, do pewnych rzeczy się przyzwyczaja, a potem leci na pilocie. Uważam, że trochę mylący jest opis "ból". Nie nazwałbym tego raczej bólem, ale może jeszcze nie do końca go poznałem. Raczej nazwałbym to surrealistycznym odczuciem.
Kilka przykładów.
Zapadanie. Kładę się na łóżku. Nakrywam kołdrą. Lewa noga opada. Najpierw czuję podłoże udem, potem łydką, stopą. Teraz to samo z prawą. Z tym, że już od kolana przecież nie mam czym czuć. I wtedy nagle noga zaczyna się zapadać w łóżko. Tak bez końca. Wyciąga się do granic galaktyki, dopóki raptem nie odkryję kołdry i wzrokiem nie zobaczę organoleptycznie kikuta. Mózg nagle dostaje kopa "eee... zaraz... zaraz, co Ty mnie tutaj imputujesz?" i efekt zapadanie znika momentalnie.
Swędzi cię stopa, a masz zajęte ręce? Co najczęściej wtedy robisz? Drapiesz się druga stopą po nodze, która Cię swędzi. Ja też. :P Ale tak bez skutku :P
No i finalnie totalny odjazd. Leżysz sobie. Przykrywasz się kołderką i czujesz jak stopa, której nie masz zaplątuje Ci się w kołderkę. Ale jednocześnie ręką dotykasz sobie końca kikuta. No i mózg głupieje. Z jednej strony czuje stopę, której przecież nie ma. Z drugiej strony czuje kikut, który właśnie dotykasz. No normalnie jak byś ręką przenikał w głąb ciała. Straszne i śmieszne "kak tigra yebatz" ;). Ogólnie mnie to bawi. No chyba, że tak jak dzisiaj rano się obudziłem i nieomal stanąłem na stopie, której nie mam, bo we śnie miałem. Chociaż mózg powoli chyba się przyzwyczaja, bo miewam już sny, w których stopy nie mam.
Tak, że tego... :)
E tam, stopa. Jak sam widzisz - bez stopy daje się żyć. Znam kilku takich, którym udaje się żyć bez mózgu - i też sobie jakoś radzą. Na rządowych stanowiskach, na ten przykład :P
OdpowiedzUsuń