środa, 2 października 2019

Trzeba to jakoś zacząć, nieprawdaż?

Najlepiej od początku. 

W wieku 48 lat (obecnie) spadła na mnie klątwa dziadka. Przegrałem nierówną walkę z cukrzycą. Częściowo ze swojej winy. Częściowo z winy lekarzy. Częściowo ogólnie z winy odziedziczonego DNA. Od dwóch miesięcy poznaję nowy świat. Obecnie z wysokości nieco niższej niż normalnie. Ten blog będzie właśnie o tym. Postaram się Was nie zanudzać informacjami na temat, czy dzisiaj gładko mi stolec zszedł, co jadłem na śniadanie i jak tam moja perystaltyka jelit. Raczej możecie liczyć na zabawne, ciekawe i dziwne historyjki. Poznaję świat na nowo i dostrzegam rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem. Zacznę od tych najprostszych, o których już wiem.

Ludzie na wózkach inwalidzkich nie potrzebują Waszych litościwych spojrzeń. Nie potrzebują komentarzy w stylu "biedny człowiek". Ludzie na wózkach inwalidzkich nie potrzebują również pytań w stylu "jak to się stało"? Z autopsji wiem już, że różnie reagują na odpowiedź "wpadłem w niedźwiedzie wnyki i ujebało mi nogę".

Chodniki.

Tak ostatnio po kilku eskapadach na moim dwukołowym Bentleyu podarowanym mi przez bezdomnych stwierdziłem, że jak by misiem te kuku stało powiedzmy 20 lat temu, to bym się pochlastał. Pamiętam jak wyglądały chodniki w tamtych latach. Podjazdy? Brak progów? Zapomnij!

Człowiek zaczyna doceniać pewne rzeczy dopiero po fakcie. Pół roku temu zapewne nie zwróciłbym na to uwagi. Mam teraz jak by to powiedzieć - nieco więcej czasu, niż się spodziewałem. Zaglądajcie od czasu do czasu. Postaram się pisać. Nie - nie martwcie się. Nie będę szalał jak Trump na Twitterze.  Na pewno nie 30 wrzutek dziennie :P. Ale na jedną minimum możecie liczyć.

Misiek.

1 komentarz: